sobota, 21 marca 2009

O Chmielnej słów kilka Rafała Chwiszczuka


Chcę, aby mój blog nie był subiektywny, choć pewnie i tak będzie. Tak czy siak zapraszam wszystkich chętnych do współpracy. Na dziś mam gratkę następującą ;) Udało mi się zaprosić do współpracy Pana Rafała Chwiszczuka - 38-letniego varsavianistę z zamiłowania, pisarza, fotografa, współpracownika Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Marszałka Sejmu RP, Ministerstwa Kultury, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, Urzędu Miasta st. Warszawy, Biura Konserwatora Zabytków m.st. Warszawy, Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, Archiwum Państwowego m.st. Warszawy, Polskiej Agencji Prasowej, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Pierwszą własną wystawę fotograficzną poświęconą Warszawie zorganizował w listopadzie 2005 roku na jubileusz 50-lecia Pałacu Kultury i Nauki. Od tego czasu autor i współorganizator kilkunastu wystaw, poprzez które promuje historię, architekturę i obyczaje naszego miasta.

Jest także autorem kilku publikacji książkowych m.in.: albumu fotograficznego "Warszawa mało znana" (wyd. Veda, 2006), prozy "Gumowe miasto" (wyd. Veda, 2007), książki "Ulica Próżna i dzielnica żydowska w Warszawie" (Austriackie Forum Kultury, 2008 - z przedmową Gołdy Tencer oraz naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha) - książka wraz z wystawą prezentowana była w ramach Warszawskiego Festiwalu Singera.

Dzięki Niemu, za co serdecznie dziękuję, mamy następujący, poniższy tekst o Chmielnej ;) Zapraszam do lektury ;) Tekst wspaniały również dlatego, że Autor przedstawia nam inną Chmielną - Chmielną medyczną, Chmielną pełną lekarzy ;) - To absolutnie wspaniałe, że teraz CMP kontynuuje te tradycje.


Ulica Chmielna, dzisiaj pocięta, od Nowego Światu do Domów Towarowych przy Marszałkowskiej i dalej od Al. Jana Pawła II do Miedzianej. Swoją nazwę wzięła od znajdującego się niegdyś w tym miejscu Chmielnika przez którego prowadziła droga; od traktu nowoświeckiego (dziś Nowy Świat) do wsi Wielka Wola. W wieku XVII mieszkali tu głównie ogrodnicy, a droga pod koniec wieku zyskała na znaczeniu stając sią granicą między gruntami augustianów i włóką misjonarzy.

W 1 połowie XVIII wieku była wąską uliczką zabudowaną drewnianymi domami. Uregulowana została w roku 1770. W roku 1784 stało przy niej 40 domów i dworków drewnianych, a pod koniec wieku dobudowano 5 domów murowanych oraz; przy narożniku z Bracką drewniany cyrk zwany Hecą lub Szczwalnią na 3000 osób (dziś w tym miejscu stoi Dom Towarowy Braci Jabłkowskich; dla nie wtajemniczonych Traffic oraz pusty placyk służący za parking). Wtedy też, od Nowego Światu do Brackiej wybrukowano ulicę. W XIX wieku, po wybudowaniu dworca kolei warszawsko-wiedeńskiej u zbiegu Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich ulica Chmielna zabudowała się kamienicami a ceny działek znacznie podskoczyły. Powstały hotele: Grand z 73 pokojami, Royal z 72 pokojami czy Litewski na godziny dla mniej wymagających klientów. Zaroiło się od punktów usługowych i sklepów.

Zadziwiające jak wielkim była ówczesna Chmielna, zagłębiem lekarskim. Kalendarz Warszawski Józefa Ungra na rok 1887 podaje, że przy ulicy Chmielnej znajdowało się aż 26 prywatnych praktyk lekarskich:
- pod nr 4 lekarz Jaszczyński Szymon
- pod nr 8 lekarz Saski Władysław
- pod nr 9 lekarz Kaczkowski Karol
- pod nr 10 lekarz Szyszło Wincenty
- pod nr 17 (róg Brackiej), lekarz Kuczyński Stefan
- pod nr 24 lekarz Harten Herman
- pod nr 24 lekarz Bagieński Józef
- pod nr 24 lekarz Uzdowski Gustaw
- pod nr 27 lekarz Popow Leon
- pod nr 27 lekarz Kopeć Stanisław
- pod nr 27 lekarz Libchen Jan
- pod nr 32 lekarz Wojno Stanisław
- pod nr 32 lekarz Przewóski Edward
- pod nr 32 lekarz Nieszkowski Zdzisław
- pod nr 33 lekarz Funk Jakób
- pod nr 34 lekarz Dunin Teodor
- pod nr 34 lekarz Grekowicz Julian
- pod nr 34 lekarz Rosenfeld Marcin
- pod nr 34 lekarz Rozenfelo Marcelli
- pod nr 37 lekarz Watraszewski Ksawery
- pod nr 39 lekarz Sawary Stanisław
- pod nr 40 lekarz Hewelke Otton
- pod nr 54 lekarz Wiegardt Adolf
- pod nr 56 lekarz Nencki Leon
- pod nr 62 lekarz Koliński Józef
- pod nr 80 lekarz Lebiedziew Mikołaj

Oprócz nich wymienić jeszcze możemy następujące osoby oraz instytucje:
- pod nr 8 lekarz Zakładów Towarzystwa Dobroczynności - Saski Władysław
- pod nr 9 redakcja Przeglądu Katolickiego
- pod nr 21 adwokat przysięgły Rembieliński Antoni
- pod nr 25 redakcja Biblioteki Umiejętności prawnych
- pod nr 27 adwokat przysięgły Mejer Kazimierz
- pod nr 33 adwokat przysięgły Szuch Franciszek
- pod nr 34 adwokat przysiegły Malinowski Michał
- pod nr 35 redakcja Biblioteki Umiejętności lekarskich
- pod nr 41 Komora Składowa Warszawska (władz Ministerstwa Skarbu)
- pod nr 44 adwokat - przysięgły Berends Maksymiljan
- pod nr 51 Opiekun Cyrkułu VIII Zakładów Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności
- pod nr 52 Prywatny Zakład Naukowy pensyja 2-klasowa żeńska
- pod nr 90 Szkoła Techniczna drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej

Na przełomie wieków na ulicę zawitały bardzo popularne w tamtym okresie teatrzyki ogródkowe, a nieco później kina. Na początku XX wieku i w okresie międzywojennym oba krańce Chmielnej były dwoma różnymi światami. Zachodnia część, jak pisał Jerzy Kasprzycki w Pożegnaniach Warszawskich była ruchliwa i ożywiona, przeważały w jej krajobrazie miejskim drobne sklepiki i warsztaty rzemieślnicze. Tutaj odczuwało się już zapachowo i obyczajowo bliskość północnej dzielnicy handlowej. Starsi mieszkańcy pamiętają piekarnię Tajtelbauma, rzeźnictwo Sznajdra, stolarza Pstrzocha, skład wódek Gabla.

Natomiast część środkowa i wschodnia ulicy od zaplecza dworca kolejowego do Nowego Światu to był już elegancki świat pełen sklepów, hoteli, kin oraz lecznic lekarskich. W czasie Powstania Warszawskiego ulica została zburzona i spalona. Dzieła zniszczenia dopełnił pierwszy okres peerelu i Biuro Odbudowy Stolicy.

Ulica szybko zniknęła z mapy Śródmieścia. Wpierw jej odcinek od Nowego Światu do Marszałkowskiej nazwano Rutkowskiego (od imienia członka przedwojennych organizacji komunistycznych straconego na Cytadeli wraz z Hibnerem i Kniewskim – innymi peerelowskimi patronami położonych obok ulic Zgody i Złotej). Następnie zniknęło wszystko to, co znajdowało się pomiędzy Marszałkowską do dzisiejszej Al. Jana Pawła II, w ich miejsce stanął Pałac Kultury i Nauki (wtedy im. Józefa Stalina).

Chmielna lat peerelu (poza przyjezdnymi nikt nie mówił na nią Rutkowskiego) była ulicą sklepów, sklepików i butików z asortymentem droższym co prawda jak na Rembertowskich Ciuchach czy Różycu, ale za to w centrum miasta. Pod koniec lat 80-ch ulicę zamkniętą dla samochodów, odremontowano i urządzono na niej deptak. Niewiele później przywrócono jej historyczną nazwę zrzucając w niebyt historii komunistycznego patrona.

Ta jedna z pierwszych wyremontowanych ulic okresu przejściowego dziś jest jedną z bardziej zaniedbanych. Podpierane drewnianymi stemplami kamienice, siatki ochraniające przechodniów przez spadającymi tynkami, zasłonięte witryny zamkniętych sklepów; syf, brud i ubóstwo pięćdziesiąt metrów w głąb od Królewskiego Traktu.

Jednak jest coś takiego w powietrzu, co mówi, że ta stara, schorowana ulica warta jest szacunku i uwagi. Warto przy okazji zarekomendować kilka miejsc:

- sklep firmowy i warsztat szewski Jana Kielmana założony jeszcze w 1883 roku (jak na Warszawę to bardzo stara firma) szyjący buty na zamówienie (jego klientami byli m.in.: kpt. De Gaulle, gen. Sikorski, Adolf Dymsza, Mieczysława Ćwiklińska, Jan Kiepura, Stefan Wiechecki-Wiech)
- kamienica pod numerem 30 zbudowana w latach 1904-1905; jedyna w Warszawie w stylu zakopiańskim
- kino Atlantic – jedno z nielicznych warszawskich kin z przedwojennym rodowodem (opisane m.in. w "Złym" Tyrmanda jako miejsce handlu biletami przez Koników)
- galeria fotograficzna Braci Jabłkowskich w podwórzu kamienicy (u zbiegu Chmielnej i Brackiej)
- cukierenka z okienka serwująca pyszne, gorące pączki (na tyłach, w podwórzu znajduje się w odrestaurowanym budynku łaźni Instytut Goethego) Niemal na przeciwko tej cukierenki znajduje się nasza przychodnia CMP (a piekne zapachy pączków dochodzą aż do gabinetów - przypis pw)
- i oczywiście skrzyżowanie Chmielnej i Brackiej, które było dla wielu przed wojną, a dla mnie jest dzisiaj centrum Warszawy...

Rafał Chwiszczuk

Kwadratura koła

W załączeniu dostawa nowych fotek. Jak uważacie, co trzeba zrobić, aby Chmielna była piękniejsza? Co wymaga naprawy?
To nie ankieta, ale jak patrzę na obecne zakątki, dostrzegam w nich dużo piękna i urody. Jest potencjał, ale brak woli w ludziach, bo przecież mury maja i potencjał i wolę - aż krzyczą o zmiany. Cała Warszawa rośnie w górę, wzędzie deweloperzy, choć niby ostatnio wolniej, to jednak budują kolejne wieże - 100 m, 250 m2 wysokości... A Chmielna w samym środku z niską zabudową - cud, który trzeba uratować. W załączeniu dwa zdjęcia, które mnie wciąż tłuką po głowie - zdjęcia znajdują się tu (http://www.prorevita.pl/). Sami zastanówmy się, do czego jest bliżej - do zdjęcia po prawej czy po lewej... A przecież możemy....
 
Mam wrażenie, że większość z nas tylko czeka, aż kto inny zrobi coś za nas, oglądamy się za siebie, pytając, kto podejmie rękawicę. Trochę jak na wywiadówce w szkole, gdy nauczyciel pyta - kto z Państwa może pojechać na wycieczkę, a nagle wszyscy dorośli przecież ludzie zaczynają nerwowo szukać, szperać w torebkach, ukrywać wzrok, byle to ich nie wywołano, niech to trafi w sąsiada, ale ja tu przecież tylko na chwilę.... Wciąż przerzucamy się odpowiedzialnością, a przecież odpowiedzialność jest w każdym z nas. Za to, jak wygląda Chmielna odpowiadają władze miasta, władze dzielnicy, przedstawiciele biznesu warszawskiego, a nawet krajowego, wspólnoty mieszkaniowe na Chmielnej, przedsiębiorcy z Chmielnej  także tysiące osób, które codziennie chodzą wśród tych pięknych zakamarkó pokrytych ohydą socjalistyczną i postsocjalistyczną. Graficiarze również. Często zastanawiam się, o co im chodzi? Na czym polega ta walka - z czym walczą? Z systemem? Nie chcę nawoływać do czynu zbiorowego, do czynu pracy, ale nie zmienimy świata systemowo. Możemy go zmieniać tylko za pomocą małych kroków, gestów, możemy go zmieniać poprzez wyeliminowanie obojętności. Graffiti wydaje mi się buntem przeciwko niemocy miasta, które nie potrafi lub nie chce nic zrobić, aby było lepiej. Buntem źle wyrażonym, który tworzy jedynie dalszą strukturę kwadratury koła, strukturę błędnego koła, z któego ciężko się wyplątać. Na pewno nie da się tego uczynić systemowo... A zatem nigdy nie pytaj, co miasto może zrobić dla Ciebie, ale co ty możesz zrobić dla miasta. Przestańmy wciąż liczyć na innych, oskarżać ich o kradzieży, nic nie robienie itp - róbmy swoje, czyńmy dobro i zmieniajmy rzeczywistość. Jeśli ktoś wyrzuci papierek - podnieś go. A na Chmielnej będzie lepiej już wkrótce ;)

Archiwum